Święta jako biznes
Parafia > Patron parafii
Święta jako biznes
(...) Reklamodawcy traktują święta jako czas wzmożonej aktywności. Weteranem w tej kwestii jest koncern Coca-Cola, który dla wielu firm jest wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o skuteczny bożonarodzeniowy marketing. To ten koncern spopularyzował obecny wizerunek św. Mikołaja w czerwono-białym płaszczu i charakterystycznej czapce.
– Problem w tym, że ten Mikołaj, bo już niekoniecznie święty, nie ma zbyt wiele wspólnego z chrześcijańskimi świętami Bożego Narodzenia – mówi prof. Szpociński. – To jest to samo, co już próbowali zrobić komuniści, czyli usunąć Chrystusa z Bożego Narodzenia.
To systemowe działanie na szczęście się nie powiodło – dodaje.
Tyle że można zaryzykować stwierdzenie, iż obecne działanie jest nawet niebezpieczniejsze, bo reklamy, amerykańskie piosenki puszczane zamiast tradycyjnych kolęd skutecznie działają przede wszystkim w sferze podświadomości, wprowadzając nas w dobry, świąteczny nastrój. Z biegiem lat nie wyobrażamy już sobie świąt bez całej tej komercyjnej otoczki. Tymczasem jeszcze do niedawna nie wyobrażaliśmy ich sobie bez pójścia na pasterkę.
– Boże Narodzenie jest dla reklamodawców świętem idealnym, budzącym pozytywne emocje. Poza tym ludzie są przy wiązani do całego związanego z nimi ceremoniału, a firmy z tego korzystają – podkreśla dr Mellibruda. – Biznes próbuje też zaanektować inne święta, np. Wielkanoc, proponując kurczaczki i zajączki z prezentami, ale to już nie jest tak oczywiste jak Boże Narodzenie, choć kto wie, czy z czasem się nie przyjmie – dodaje.
Odebranie świąt chrześcijanom
Zresztą sytuacja, w której święta przestają mieć cokolwiek wspólnego z narodzinami Syna Bożego, staje się coraz powszechniejsza przede wszystkim na Zachodzie, co siłą rzeczy z opóźnieniem, ale trafia i na nasze podwórko. I chodzi tu już nie tylko o czystą komercjalizację, ale także o coraz dalej idącą i bijącą rekordy absurdu polityczną poprawność. I tak trzy lata temu podczas odbywającego się w okresie świątecznym w Kopenhadze szczytu dotyczącego globalnego ocieplenia ocenzurowano już nawet choinkę. Duńscy dyplomaci tłumaczyli się, że „ONZ życzy sobie, by została zachowana neutralność”, ponieważ „Boże Narodzenie nie jest obchodzone w ONZ”. Ale nie tylko ONZ ma problem ze świętami. W USA co roku, pod hasłami politycznej poprawności, rusza krucjata przeciwników nazywania Bożego Narodzenia Bożym Narodzeniem. Parę lat temu Amerykanie zastanawiali się, czy użycie nazwy „Boże Narodzenie” nie łamie konstytucji. W tym samym czasie gubernator Kentucky oświadczył, że „wysokie zielone drzewko”, które co roku staje w stolicy stanu, nie powinno być przez urzędników nazywane „choinką bożonarodzeniową” (Christmas Tree), lecz „choinką świąteczną” („holiday tree”).
– Gubernatorowi nie przeszkadzała bowiem choinka jako taka. Usunął tylko określenie „Boże Narodzenie”, bo przypomina o tym, że w tym czasie świętujemy narodziny Chrystusa – oburzał się wówczas Jeff Fugate, pastor parafii w Lexington. W innych regionach USA rządzącym, politykom już dawno udało się przeforsować m.in. zakaz wystawiania w centrum miasta i państwowych szkołach bożonarodzeniowych szopek czy wywieszania na miejskich budynkach czerwonych i zielonych światełek. Powód? Zbytnio kojarzą się z religią chrześcijańską i mogą obrażać członków innych wyznań. Także niektóre amerykańskie uniwersytety zakazują pracownikom wywieszania w miejscach publicznych świątecznych ozdób kojarzących się z chrześcijaństwem. W wielu stanowych szkołach od lal zabronione jest śpiewanie kolęd.
Wielu właścicieli amerykańskich sieci handlowych nakazało zaś pracownikom, by życzyli klientom tylko „Wesołych świąt”, a nie „Wesołych Świąt Bożego Narodzenia”. Swego czasu Amerykańskie Stowarzyszenie Rodzin (AFA) – największa chrześcijańska organizacja w Stanach Zjednoczonych – zachęcało swoich członków do bojkotu sklepów sieci, gdzie życzy się tylko „Wesołych świąt”.
Do równie kuriozalnych sytuacji dochodzi i w Europie. Kilka lat temu w Hiszpanii uczniowie jednej ze szkół nie mogli obchodzić bożonarodzeniowych świąt, śpiewać kolęd ani otrzymywać prezentów, które w Hiszpanii dostaje się od Trzech Król. Dyrekcja szkoły, powołując się na opinię nauczycieli i rady szkolnej, zakazała tego ze względu na ich „chrześcijański charakter”, który „może obrazić wyznawców innych religii”. Z kolei władze Katalonii ogłosiły, że ferie bożonarodzeniowe i wielkanocne będą zwać się odpowiednio: feriami zimowymi i wiosennymi.
Kartki poprawne politycznie
Zbyt chrześcijańskiego charakteru nie powinny mieć dzisiaj także kartki świąteczne. Zwłaszcza te rozsyłane przez międzynarodowe firmy i instytucje państwowe. Im mniej religijnych elementów, tym bezpieczniej.(...) I tak coraz mniej mamy tradycyjnych kartek, przedstawiających żłóbek, Betlejem, Dzieciątko Jezus, Świętą Rodzinę. Coraz więcej zaś reniferów, Mikołajów, gwiazdek. Choć i te, jak się okazuje, mogą okazać się zbyt tradycyjne.
W 2011 roku „Rzeczpospolita” opisała historię kartek świątecznych rozsyłanych przez polską ambasadę w Londynie. Nie było na niej żadnych bożonarodzeniowych symboli, nawet choinek, bombek czy bałwanków. Zamiast tego była łyżwiarka w stroju rodem z cepelii, zaglądający jej pod suknię panowie i parę ludowych motywów.
Z treści kartki również nie mogliśmy dowiedzieć się, z okazji jakich świąt została wysłana – równie dobrze mogłaby być to kartka urodzinowa, imieninowa lub jakakolwiek inna. „Wishing You All the Best („Życzymy wszystkiego najlepszego”) – taki napis zdobił świąteczną kartkę. Ambasada tłumaczyła, że wysyłała „neutralne” kartki, by nie urazić osób, które nie obchodzą świąt.
To zresztą praktyka coraz powszechniejsza zarówno w Polsce, jak i Europie. W ubiegłym roku Parlament Europejski wydał sześć oficjalnych kartek z okazji świąt Bożego Narodzenia. Na żadnej z nich nie ma nawet minimalnego odniesienia do chrześcijaństwa. Wcześniej w kalendarzu szkolnym Unii Europejskiej 2010/2011, który gratis trafił do 3,3 mln uczniów, zaznaczono dni świąteczne wszystkich religii świata, z wyjątkiem świąt obchodzonych przez chrześcijan. – To jest głupota i terror politycznej poprawności, z którymi mamy do czynienia na zachodzie Europy – uważa prof. Szpociński. – Niestety, to zjawisko zaczyna przenikać do Polski. Skoro wstydzimy się nawet używać nazwy „Boże Narodzenie”, to po co w ogóle je obchodzić i wysyłać z tej okazji komuś kartki? – pyta. (...)
Jarosław Stróżyk
Kamila Baranowska
„Uważam Rze”