Pożegnalne kazanie ks. proboszcza, kanonika dra Romana Bulińskiego
Ostatni dzień pobytu ks. Proboszcza w naszym kościele i parafii. W pożegnalnym kazaniu, wygłoszonym do wiernych na Mszach św. ks. Roman mówił:
Przyszedłem służyć, a nie by mi służono. Te słowa wypowiedziałem w dniu rozpoczęcia posługi proboszczowskiej w tej parafii. Wytyczyły one nie tylko kierunek mojej posługi duszpasterza ale i moich poczynań jako gospodarza powierzonych mi obiektów parafialnych.
Jako duszpasterz przyjąłem kilka podstawowych norm:
Jedną z pierwszych zasad, to punktualność. Przez ostatnie kilkanaście lat nabożeństwa, Msze św. odbywały się dokładnie wg wyznaczonych godzin, a od czasu zamontowania zegara na wieży kościoła staraliśmy się wychodzić do ołtarza wraz z wybiciem zegara. Bardzo często pan kościelny wypowiadał słowo, jakby komendę, puknęło. Wtedy wychodziliśmy z zakrystii.
Z wielka troską, i to od samego początku, podszedłem do słuchania spowiedzi. W tej dziedzinie przyjęliśmy następującą zasadę: w dni powszednie słuchaliśmy spowiedzi pół godziny przed Msza św., a w niedziele przynajmniej 20 minut. Wierni, i to nie tylko z naszej parafii, ale i z sąsiednich, nawet z poza Wisły, doskonale wiedzieli o tym i często korzystali z tej okazji.
Kolejną normą to brak w kazaniach polityki. Parafianie to cenili. Często mówili w biurze, przy przypadkowych spotkaniach, a najczęściej w czasie kolędy: Dziękujemy za to, że w naszym kościele jest głoszona Ewangelia.
Ogłoszenia były zawsze zwięzłe i konkretne. Dotyczyły one poczynań duszpasterskich. Unikałem mówienia o sprawach materialnych. Ogłoszenia nie były drugim kazaniem.
O sprawach materialnych szerzej mówiłem na sprawozdaniu duszpasterskim tylko raz w roku. Nie miałem żadnych stawek. Narzeczeni czasami pytali się o koszta związane ze ślubem. Wtedy mówiłem, że w przeddzień ślubu na pewno będą mieli opłacone już przyjęcie w restauracji, a jeżeli coś zostanie, to złożą ofiarę, natomiast jeżeli zabraknie, to ślub i tak się odbędzie. Najważniejszy jest bowiem sakrament. Każdego roku, przez 28 lat, niektóre śluby, a chrztów przynajmniej połowę, udzieliłem gratisowo. Jedno, co wyznaczałem, to 20 zł na rok za przedłużenie miejsca na cmentarzu. Jest to i tak najniższa stawka w Bydgoszczy. Jednak, jeżeli kogoś nie było stać na złożenie ofiary, otrzymał przedłużenie gratisowo. Co roku ogłaszałem i przypominałem o takiej możliwości. Także mam to w regulaminie cmentarza.
Kolejną normą, bardzo dla mnie ważną, było stworzenie prawdziwego domu i atmosfery rodzinnej dla księży współpracowników. Obecność księży wikariuszy na moim Jubileuszu potwierdziła, że była to słuszna zasada.
Jako gospodarz zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem odpowiedzialny za powierzone mi obiekty parafialne, czyli za stan i utrzymanie kościoła, plebanii, domu katechetycznego, czy też kaplicy na cmentarzu. Dbałość o te obiekty była dla mnie oczywistym obowiązkiem.
Budowę naszego kościoła rozpoczęto po pierwszej wojnie światowej. Był to czas biedy. A jednak w tym czasie powstał tak piękny kościół. Trzeba to uszanować. Najlepszą formą uszanowania tego, co zostało nam powierzone, jest dbałość o kościół i obiekty parafialne. Tą droga poszliśmy. Kościół nie tylko został wyremontowany ale po wielu latach ukazał się w szacie nowego piękna.
Pozostałe obiekty przekażę w ręce następcy w optymalnym stanie. Wszystkie pokoje i klatki schodowe, także klatka schodową prowadząca do piwnicy, zostały odnowione. Wszystkie okna, drzwi i okiennice zostały oczyszczone, przeszlifowane i pomalowane. Nawet pomieszczenia piwniczne i cały poddasze (strych) zostały całkowicie oczyszczone i uporządkowane. Teren przed kościołem i plebanią też jest zadbany (trawa została skoszona, żywopłot obcięty).
Przed 28 laty otrzymałem pustą plebanię. Był w niej zabytkowy duży stół, stare biurko, regał i jedno krzesło. Pozostawiam całe wyposażenie kuchni i biura parafialnego. Wszystkie żyrandole, poza jednym, który obiecałem przekazać dalej, wszystkie karnisze i firany.
Po uregulowaniu wszystkich opłat związanych z przygotowaniem do budowy domu spokojnej starości i opłaceniu rachunków remontów i inwestycji w domu katechetycznym, przekazuję nowemu proboszczowi… (jeszcze ni obliczyłem) Tyle pozostało z pieniędzy przeznaczonych na ten cel.
Przez 28 lat nie zawsze świeciło słońce. Były dni pochmurne. Tak i było w życiu parafialnym. Pierwsze lata w parafii były trudne. Potrzebny był czas, by przekonać parafian, że rzeczywiście chcę im służyć.
Napotykałem nie raz na poważne trudności, szczególnie przy bardziej kosztownych remontach. Udało się jednak je wszystkie pokonać.
Przed czteroma laty dostałem zakaz sprzedaży 4 ha parafialnej ziemi, a w konsekwencji budowy w miejsce domu katechetycznego domu spokojnej starości. Szkoda tych czterech lat. Dzisiaj dom spokojnej starości mógłby już służyć ludziom. Była to decyzja odgórna. Ja nie miałem na to wpływu. Odpowiedzialność za nieskończone zadanie biorą na siebie decydenci.
Dlaczego sprzedaż ziemi? Początkowo w domu katechetycznym była prowadzona katechizacja. Po wejściu religii do szkół użyczyłem, na czas remontu szkoły, pomieszczenia tego domu, oczywiście gratisowo, Szkole Podstawowej nr 4. Przez 15 lat z tego domu korzystało Przedszkole nr 57. Teraz nadszedł czas, by problem domu katechetycznego rozwiązać. Rozwiązaniem tej kwestii byłoby pobudowanie domu spokojnej starości. Wybudowanie jednak takiego domu i wyposażenie go, zgodnie z przepisami, absolutnie przekracza możliwości parafii. Stąd myśl sprzedaży 4 ha parafialnej ziemi, ziemi zamienionej na działki budowlane.
Kolejne, trudne przeżycie, spotkało mnie przy remoncie dachu. Radni ekonomiczni, jak już informowałem, odrzucili kosztorys remontu dachu i wybrali firmę o 200 tys. zł tańszą. Chwała im za to. Wtedy autor kosztorysu, chcąc przypodobać się pracodawcy, napisał na mnie 2 oszczercze listy do
ks. biskupa. W swoim długim życiu nie doznałem czegoś podobnego ze strony, wydawało się, przyjaznej osoby. I tu przypominają mi się następujące słowa Pisma Świętego:
Gdybyż to lżył mnie nieprzyjaciel,
z pewnością bym to znosił;
gdybyż przeciw mnie powstawał ten, który mnie nienawidzi,
ukryłbym się przed nim.
Lecz jesteś nim ty, równy ze mną,
przyjaciel, mój zaufany (Psalm 55,13-14)
A do tego, któremu wydawało się, że coś zyskał, kieruję słowa św. Mateusza: Co pomoże człowiekowi choćby cały świat zyskał na duszy szkodę poniósł” (Mat. 16,26). Bardzo często, odmawiając brewiarz, modlę się za tych, którzy nie byli mi przyjaźni, i proszę Boga, by dla nich ważniejsze było „BYĆ” niż „MIEĆ”.
Po raz drugi cytuję bardzo mądre i głębokie słowa: W twoim życiu zawsze będą ludzie, którzy traktują cię nie po twojej myśli. Pamiętaj, by podziękować im za uczynienie cię silnym. (Zig Ziglar).
Powyższe wydarzenie i wszystkie przykre chwile, które spotkały mnie przez te 28 lat, wzmocniły mnie. Za to bardzo dziękuję Bogu i ludziom.
W ciągu tych 28 lat było o wiele więcej radosnych chwil. Z roku na rok kościół stawał się piękniejszy. Uroczystości I Komunii św., bierzmowania, śluby, czy też przeżywanie świąt w pięknym kościele cieszyły parafian. Działające wspólnoty angażowały coraz to nowych ludzi. Wiele dobra zrodziło się przez działalność Akcji Katolickie. Tych radosnych chwil można by wymienić wiele.
W ostatnim roku zdawałem sobie sprawę, ale i Parafianie byli tego świadomi, że kończy się moja posługa w tej wspólnocie. Ten rok upłynął w atmosferze pożegnania. Tegoroczne spotkania kolędowe, jako ostatnie, cechowała serdeczność, ciepło, życzliwość, a przede wszystkim ogromna wdzięczność.
W sobotę, tydzień przed pożegnaniem parafii, odprawiłem Msze św. z okazji złotego jubileuszu kapłaństwa. Dzień 50-lecia kapłaństwa przypada wprawdzie dokładnie 30 września. Przeniosłem jednak ten jubileusz, gdyż chciałem przeżyć tę uroczystość jako proboszcz tej parafii w swoim kościele, w kościele, w którym zostawiłem tyle serca. Dzień jubileuszu był okazją do podziękowania Bogu za 50 lat kapłaństwa, ale i za 28 lat współpracy z Wami.
28 lat temu, kiedy przybyłem do tej parafii, czułem się zagubiony i osamotniony. Mam wielką do Was prośbę. Przyjmijcie mego następcę, ks. kanonika Karola Glesmera, otwartym sercem. Wszystkie wspólnoty, a także poszczególni parafianie, niech wspierają i otaczają ks. Proboszcza zaufaniem
i miłością.
Długimi oklaskami, na stojąco, nagrodzili parafianie ostatnie wystąpienie swego długoletniego Proboszcza.
Kronikarzowi pozostaje tylko zapisać ten fakt oraz wyrazić podziękowanie za możliwość dokumentowania dokonań ks. Romana przez 28 lat. Niemniejsze podziękowania należą się p. Jerzemu Rusiniakowi za nieocenioną pomoc, jaką były zdjęcia z wydarzeń i uroczystości parafialnych oraz poszczególne numery „Głosu Świętego Mikołaja”.
Zapiski kronikarskie są tym cenniejsze, im bardziej udokumentowane. Dlatego każdy dziejopis stara się suche fakty wydarzeń oprzeć na dostępnych materiałach w postaci zdjęć, wpisów pamiątkowych, dyplomów itp., co znalazło odzwierciedlenie w bieżących zapiskach jak i w poprzednich tomach kroniki, zawierających dzieje parafii św. Mikołaja.